Pierwsze dni w przedszkolu

04 września

Co się Matka Polka Przeżywająca namartwiła, co się Matka Polka Przeżywająca nadenerwowała to wiem tylko ja i inne Matki Polki Przeżywające :P Czy sobie poradzi? Czy będzie jadła? Czy nie będzie płakała? Czy będzie tęskniła? Pytań jest naprawdę milion...

Madzia powinna pójść do przedszkola już rok temu, ale ze względu na problem z odpieluchowaniem darowaliśmy sobie. I tu wiem, że popełniliśmy błąd! Pieluchy w przedszkolu są jak najbardziej mile widziane, ale rodzic jak to rodzic wolał mieć dziecko przy sobie. Później, wiosną w przedszkolu które wybraliśmy były dni otwarte. Oczywiście poszliśmy żeby zbadać teren i zobaczyć jak sobie dziecko poradzi. Poradziło sobie lepiej niż myśleliśmy, ale były to tylko 2 godziny dziennie.

Szybkim krokiem nadszedł 1 września i wróciły nerwy i stres. I sama nie wiem czy bardziej przeżywałam to, że dziecko rozpoczyna edukację, czy to, że staje się całkowicie samodzielna. Po czterech latach spędzonych z Madzią w domu, naprawdę ciężko jest uwierzyć w to, że pół dnia spędzi poza domem, beze mnie, bez Taty. Jeszcze niedawno piła z butelki, ze smoczkiem się nie rozstawała, stawiała pierwsze kroki, a teraz wkracza w świat przedszkola, a później szkoły gdzie wszystko jest nowe: koleżanki, koledzy, panie, zabawki, rytm dnia. Więc temat oddalałam od siebie jak tylko mogłam. 

I oczywiście wiem, że nie ma co wszystkich dzieci wrzucać do jednej szufladki. Już same dni otwarte pokazały mi jak różne charakterki drzemią w Naszych dzieciach. Jedne odważne, chętnie uczestniczące w zabawach, a drugie wtulone w mamę, zdecydowanie nie gotowe na przedszkolne wojaże. I tak jak wtedy przeraziłam się, że kiedy faktycznie Madzia zostanie sama na pół dnia w przedszkolu może to różnie przeżyć, tak teraz cieszę się, niesamowicie się cieszę, że znosi ten nowy świat tak dzielnie.

Odliczała ile jeszcze nocy jej zostało do pierwszego samodzielnego dnia w przedszkolu. Zapewniała, że będzie Nas odwiedzała w domu codziennie ;) Miło z jej strony, prawda? 1 września wstała sama, podekscytowana, że to właśnie DZIŚ :D Sama wybrała ubranie, żeby wyglądać jak to Ona mówi "ejegancko". I poszliśmy, oczywiście jak to pierwszego dnia poszliśmy we trójkę :) W przedszkolu rozebrała się w trybie ekspresowym i poszła! Bez buziaka, bez pomachania! Wyobrażacie sobie to! Ale zawróciła i mocno, najmocniej na świecie przytuliła i dała buziaka :))) Wróciliśmy do domu i było... dziwnie :/ Cisza, spokój, nie mogłam miejsca sobie znaleźć. Czas się dłużył niesamowicie. Do 14:00 myślałam, że osiwieje :/ Poszłam po Madzię i wiecie co usłyszałam? "Mamo było super! Super! Super! Super!" Kamień z serca :D Można było obejść się bez podnoszenia ciśnienia w domu, bez zamartwiania się :D Ale po co? Matka Polka zawsze będzie reagować emocjonalnie, czy tego chce, czy nie :) 

Bilans pierwszych dni w przedszkolu to:
- spanie w dzień! 
- zjedzenie 4 łyżek barszczu czerwonego :P
- wypicie kawy Inki :P
- zero płaczu i smutku.

No cóż teraz trzeba tylko wypracować swój plan dnia (przynajmniej ten do godziny 14:00) - taki samotny, bez Madzi :) Przynajmniej do listopada kiedy znowu wszystko wywróci się do góry nogami :D

Mam nadzieję, że u Was te pierwsze dni minęły pod znakiem radości :)

Zobacz również

0 komentarze

Pisząc komentarz na blogu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych.

Facebook

Instagram